Nad jeziorem

15 sty 2024 · 777 wyświetleń AmorPL

Dziś jedna z naszych najciekawszych przygód. Zaręczam, że od początku do końca prawdziwa, chociaż miała miejsce wiele lat temu.
Byliśmy z żoną i dzieciakami nad jeziorem w wynajętym kempingu. Któregoś wieczora szef ośrodka zrobił
dla pensjonariuszy coś w rodzaju imprezy zapoznawczej. Śmieszne to było, bo byliśmy już z tydzień, i wszyscy zdążyli się poznać.
Impreza polegała na tym, że było ognisko, szef zapewnił pełną lodnię (czyli taki pojemnik na mięso) z kiełbasą i jakieś tam piwo, chleb,
musztardę itp. Wódeczka była we własnym zakresie. Ktoś przyniósł flaszkę, później ktoś inny, później ja (dobra twoja, dobra moja).
Ktoś wpadł na fajny pomysł - podjechał samochodem (bodajże Mercedesem), otworzył drzwi, i włączył muzykę. Zaczęły się tańce, w głowach szumiało,
w tańcu ręce zaczęły błądzić po majtkach itp...
Wreszcie jakoś sporo po północy wróciliśmy do kampingu. Oczywiście natychmiast rzuciliśmy się zrywać z siebie ubrania. Byliśmy tak napaleni,
że zapomnieliśmy o dzieciach. Kurtki, koszulki fruwały po ścianach, a tu w pewnym momencie:

- Ej bądźcie cicho.

Jeden z dzieciaków się przebudził. Natychmiast się uciszyliśmy, przywarliśmy do siebie, a moje palce wylądowały w zony cipce. Taką miała chcicę,
że zaczęła jęczeć. Pomyślałem, że zaraz znów się któryś przebudzi. Wpadłem więc na szatański pomysł. "Chodź się przejdziemy" szepnąłem do żony.
Ale najpierw rozebraliśmy sie całkiem do naga, a następnie wyciągnąłem z szafy dwa moje takie dłuższe t-shirty.
Jeden założyłem sam, a drugi podałem żonie. Ona go założyła, i sięgnęła po majtki. A ja zatrzymałem jej rękę i pokiwałem głową, żeby ich nie zakładała.
Rzuciłem majtki na łóżko, i wyszliśmy z domku. T-shirty były akurat na tyle długie, że zasłaniały cipkę i kutasa, chociaż u mnie wyraźnie było widać spory namiocik.
Przy wyjeździe z ośrodka była ubita droga. W jedną stronę przez las do pobliskiej wioski, a w drugą w stronę jak by "centrum" lokalnych ośrodków,
gdzie były sklepiki, jakaś dyskoteka, i zejście na plażę nad jeziorem.
Żona ruszyła w stronę lasu, ale ja... ruszyłem w przeciwną. Tam, gdzie były sklepiki. I dyskoteka. Żona do mnie:

- Gdzie ty idziesz?
- No tam.
- Ale przecież tam są ludzie.
- Oj o tej porze pewnie nikogo nie ma.

Ruszyliśmy w stronę sklepików. Oczywiście moja ręka cały czas błądziła po nagich pośladkach zony pod koszulką. Okazało się, że w tej dyskotece ludzi nie było za dużo,
ale jednak kilkanaście osób jesz cze się bawiło. Oczywiście pociągnąłem zonę do środka. Żona się wzbraniała, ale w końcu weszła razem ze mną.
Podeszliśmy do baru, a tam zamówiłem szampana. Całą butelkę. I dwie szklanki. Usiedliśmy przy stoliku. O ile na stojąco mieliśmy części intymne zasłonięte, to na siedząco zagladając pod stolik bylo wszystko widać. Chociaż nie było jasno, ale w świetle palących się punktowych lampek widok był całkiem dobry.
Cały czas się dyskretnie rozglądałem po ludziach, czy nam się przyglądają. Początkowo nikt na nas nie zwracał uwagi. Ale po jakimś czasie miałem wrażenie, że chyba wszyscy dyskretnie zaglądali pod nasz stolik. Nie powiedziałem o tym żonie. Wypiliśmy tego szampana, od czego zaszumiało mi w głowie jak cholera, i nabrałem jeszcze większej odwagi.
Wyciągnąłem zonę na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Koszulki podskakiwały, co chwila pojawiała się cipka albo kutas. Ludzie już bez krycia się nam się przyglądali.
A ja byłem pijany, i bardzo rozochocony, więc nie tylko mi to nie przeszkadzało, ale jeszcze mnie podniecało. Na szczęście nie znalazł się nikt, kto by narobił alarmu.
Potańczyliśmy może kilka, a może kilkanaście minut. A po tym szepnąłem zonie do ucha "Wychodzimy". Ona pyta "A gdzie teraz?". "Teraz idziemy na plażę sie ruchać".
Strasznie uwielbiam takie słówka w trakcie takich zabaw. Objęliśmy się, i ruszyliśmy do wyjścia. W ostatniej chwili obejrzałem się za siebie.
Chyba nie było tam nikogo, kto by nam se nie przyglądał. Ruszyliśmy w stronę plaży, ale już kilkanaście kroków od dyskoteki zrobiło się ciemnawo. Tu nie było światła.
Więc zerwałem z żony t-shirta. Nawet się nie broniła. Dalej szła nago, a do jeziora było ze sto metrów. Przy samym wejściu stała jakaś jedna latarnia,
i pod nią przeszliśmy bez osłonek. Tam jeszcze raz się obejrzałem, i miałem wrażenie, że na zewnątrz przy dyskotece stała grupka ludzi i nam się przyglądała z daleka.
Nawet nie zeszliśmy na plażę. Były tam drewniane schodki, i na nich już na najwyższym kazałem zonie siadać, i wjechałem językiem w jej cipę. Ona się odchyliła,
i na prawdę wystarczyło kilkanaście ruchów języka, żeby doszła tak intensywnie, że jeszcze takiego orgazmu i niej nie widziałem. Aż krzyczała. A ja nie czekając wjechałem tym razem w cipę kutasem i zacząłem posuwać. Trwało to dosyć długo, i nie wiem, ile razy ona w tym czasie doszła, ale na pewno co najmniej kilka. W końcu ja wyskoczyłem, i spuściłem się jej na udo. A na koniec rozmazałem tą spermę ręką (zawsze lubiłem takie zabawy).
Chciała iść do wody się spłukać, ale jej nie pozwoliłem. Założyliśmy T-shirty i ruszyliśmy z powrotem. Gdy przechodziliśmy obok dyskoteki, ludzie stali na zewnątrz i nam się przyglądali bez żadnej żenady. Zrobiło mi się w tym momencie głupio. Dopiero dotarł do mnie wstyd. Naciągnąłem koszulkę w dół, żeby nie był nic widać.
W końcu wróciliśmy na nasz ośrodek, tam weszliśmy pod prysznic i poszliśmy spać.