Deep Shadow

Apr 5, 2018 · 6,539 views krisek1974

Wchodzimy do klubu Deep Shadow.

- Dzień dobry, Państwu. Obowiązuje dziś strój erotyczny, ale tylko do północy. Później obowiązuje całkowita nagość. Szatnia znajduje się na prawo.

Patrzę na Wiewiórę. To jej pierwsza wizyta w takim miejscu. Jest nieco spięta, lekko zdenerwowana nowością, jaka ją czeka, ale widzę, że jest zdecydowana. Uśmiecha się do mnie, przykrywając niepewność wrodzoną zadziornością i przekorą:
- Gotowy?
- Panie przodem...
Wiewióra zdecydowanie przekracza próg klubu, niczym Rubikon, zza którego nie ma już powrotu. Od tej pory wszystko, cokolwiek się tutaj wydarzy, zostaje na zawsze w tych murach. Odwraca się i zaskoczona widzi moje plecy
- ... A panowie tyłem...
- No weź, ty już się wygłupiasz.
- Szkoda, że ten próg nie jest wystający, bo pierwszy pocałunek w tym klubie wykonałbyś tyłkiem. O glebę.
Wyszczerzam zęby. Mam świadomość, że Wiewióra bardzo przeżywa dzisiejszy wieczór, więc staram się włączyć głupawkę. Humor zawsze rozluźnia atmosferę.
Zwieracze również. Dziś będzie to szczególnie przydatne. Idziemy do szatni.
- To nasza szafka.
- 69? Ale nam się trafił numer.
- To nie numer.
- A co?
- Przepowiednia...
Wiewióra uśmiecha się lubieżnie i soczyście całuje mnie w usta.
- Pomyliły Ci się przepowiednie.
- Nie. Po prostu nie chcę Aliena całować przez spodnie.
Alien. Potwór bez oczu, pokryty śluzem, silny, pozbawiony hamulców i wątpliwości. Drapieżnik doskonały. Wiewióra doskonale wiedziała, jak mnie docenić, nadając ten przydomek mojemu penisowi.
- O, żesz...
- Co się stało?
- Zapomniałam bielizny. Mam tylko tą przezroczystą halkę.
- Tutaj to akurat nikomu nie będzie przeszkadzało - mówię.
- Haaa - haaa. Bardzo śmieszne. Mnie będzie przeszkadzało.
- Przecież nie bez powodu nazywam Cię Wiewióra. Ale nie martw się, ja zawsze pamiętam, gdzie trzymasz orzeszki. Mam je zawsze ze sobą...
- Oj weź, ja mówię poważnie. Sutki mi będzie widać, cipkę...
W tym momencie zza rzędu szafek wyszła inna para. Kobieta w wieku ok 35 lat miała na sobie wyłącznie ozdobioną kryształkami kolię, z której miękko opadał szereg drobniutkich łańcuszków zakończonych perłowymi łezkami, nieco powyżej pępka. Jej biodra również opasywała biżuteria stanowiąca komplet z kolią. Delikatne łańcuszki opływały jej piersi, demonstrując je i uwypuklając,
i nie zasłaniały wygolonej cipki. Jej partner miał na sobie stringi, jakich używają striptizerzy. Z przodu były one ustylizowane na frak z koszulą, kołnierzykiem i muszką. Znad kołnierzyka wystawał bezczelnie żołądź penisa. Wskazałem głową wyfraczoną męskość.
- Pewnie herbowy. Jestem pewien, że TA szlachta zdecydowanie pracuje.
Wiewióra odprowadziła wzrokiem połyskującą w ledowym oświetleniu dziewczynę i jej partnera.
Powzięła postanowienie. Szybko pozbyła się ubrań i stanęła przede mną naga.
- Uszczypnij mnie w sutki. Mocno.
Ująłem w palce jej wyraziste, ciemne ozdoby piersi. W moich palcach szybko stwardniały i wydłużyły się. Pociągnąłem je ku sobie, a razem z nimi całą Wiewiórę. Oparła się ustami o moje usta. Po chwili odsunęła się, zadowolona. Sięgnęła po halkę z delikatnej czarnej siateczki z drobniutkimi srebrnymi aplikacjami. Nie wiem, czemu, ale miały one kształt paragrafu...
Gdy halka znalazła się na swoim miejscu, jej sterczące sutki wyglądały jak maszty namiotu podtrzymujące tropik. Wyglądała zabójczo.
Mój wzrok musiał się zrobić wybitnie maślany, bo Wiewióra widząc to łobuzersko uśmiechnęła się, zagryzła wargę i dygnęła z gracją godną sali balowej w Windsorze.
- Jesteś niesamowita.
- A ty ubrany. No, już, wyskakuj.
Nie trzeba mi było powtarzać. Po chwili stałem przed nią nagi, a Wiewióra podała mi moje... odzienie.
Zdębiałem.
- Kosmonauta?
Miałem przed sobą rozwiązanie konstrukcyjne podobne do opisanego
fraka, tyle, że tkanina była biało-srebrna, z aplikacjami NASA i wszystkimi gadżetami typu komputer pokładowy i ładownice. Całość była zwieńczona okrągłym hełmem z przezroczystą sferyczna szybą.
- Alien musi się sam wydostać - stwierdziła Wiewióra - a ja już dam mu do tego powód. A póki co - jak chcesz siusiu, to szybka się podnosi...
Pochyliła się nad moim sterczącym członkiem, musnęła językiem jego czubek i szepnęła mu "na uszko":
- Tutaj nikt nie usłyszy twego krzyku...
Gdy oboje byliśmy gotowi, Wiewióra wzięła głęboki oddech, wyprostowała ramiona i rzuciła mi wyzywające spojrzenie.
- Idziemy?
- Idziemy. Ująłem jej delikatną dłoń i ruszyliśmy korytarzem w głąb klubu.
Deep Shadow nosił swoją nazwę nie bez powodu. Poza główną salą, w której centralnym punktem był dość obszerny parkiet oświetlony klasycznymi dyskotekowymi reflektorami i plamkami światła odbitymi w powoli obracającej się kryształowej kuli, reszta klubu tonęła w mroku, rozjaśnionym tu i tam punktowymi lampkami w różnych kolorach. Parkiet był przeszklony, wsparty na solidnej stalowej konstrukcji, która nie zasłaniała jednak znajdującego się piętro niżej basenu, podświetlonego szeregiem ledów, zmieniających płynnie kolor w pełnym spektrum. Obok parkietu znajdował się bar obsługiwany przez trzy nagie kelnerki, ustylizowane na diablice: ze świecącymi różkami na opaskach we włosach, czarną szminką i podkreślonymi mocno linerem oczami. Nagie piersi i brzuch pokryte miały namalowanymi kabalistycznymi znakami i kręgami przywodzącymi na myśl wrota demonów. Korki analne ozdobione były długim ogonem, zakończonym ostrym, czarnym grotem.Wąski bar otaczało kilka stołków, o specyficznym kształcie. Przypominały one bowiem siodełka rowerowe, rozszczepione na pół. Siedząca na takim stołku kobieta miała szeroko rozchylone pośladki i w pełni wyeksponowane obie dziurki. Stając za nią mężczyzna miał do nich swobodny i wygodny dostęp.
Z kolei dla panów ściana otaczająca bar wyposażona była w niewielkie otwory na wysokości lędźwi. Jeśli któraś Diablica uznała, że napiwek na to zasługuje, znikała pod blatem baru i przez tzw. glory hole robiła dawcy napiwku lodzika.
Wokół parkietu znajdowało się kilka stolików, a pod ścianami loże ze skórzanymi fotelami w kształcie podkowy. Z tego centralnego miejsca, rozchodziły się korytarze prowadzące do różnych części klubu, przeznaczonych do spełniania najskrytszych seksualnych fantazji.
Po klubie, w zasięgu wzroku, kręciło się już ok 30 osób. Trzy pary tańczyły do zmysłowej muzyki dobiegającej z ukrytych głośników. Wokół baru też stało kilka osób. Jeden z gości wyraźnie był obsługiwany przez kelnerkę pod barem. W lożach siedziało kilkanaście osób. W jednej z nich, na stoliku, przodem do parkietu, klęczała naga blondynka z tyłeczkiem wypiętym w stronę rudej, krótkowłosej dziewczyny, która urozmaicała smak drinka sokami spomiędzy nóg wypiętej koleżanki. Obok siedziało kilka innych, czekających na swoją kolej, na zmianę zamieniając się na stoliku i na kanapie.
W innej loży w mroku siedział mężczyzna, zaś u jego stóp na smyczy siedziała dziewczyna o niezwykle długich, czarnych włosach spływających na jej nagie ciało. Trzymała głowę na kolanach swego Pana i dłonią pieściła jego męskość.
Wiewióra chłonęła ten widok z zapartym tchem. Była w pełni otwarta na wszelkie aspekty seksualności, ale co innego seks ze mną, gdy jesteśmy sami, a co innego, gdy otacza nas całe grono równie wyzwolonych i niemal całkowicie nagich ludzi.
Ścisnęła mnie za rękę i pociągnęła do baru. Ulokowała się na rozszczepionym siedzonku. Nim zdążyła się odezwać, pojawiła się Diablica o niebieskich, wręcz głęboko kobaltowych włosach.
Przez głowę mignęła mi myśl, czy to zgodne z piekielnym dress codem, ale kelnerka wyglądała zabójczo - i w sumie chyba o to chodziło.
- Dobry wieczór, co podać? Jaki mają państwo numerek szafki?
- 69
- Mój ulubiony. Z tego powodu pierwszy drink gratis.
- A co jest do wyboru - zapytała Wiewióra.
- Hmmm... Na początek polecam "Oddech Syreny". Pozwala się... rozluźnić.
Uśmiechnęła się szelmowsko i puściła Wiewiórce oczko.
- A dla pana?
- Cola. Bez cytryny, dwie kostki lodu. Dziękuję.
Kelnerka spojrzała na mnie, lekko zaskoczona.
- Ja prawie nie piję alkoholu, a po lampce wina ten... tam, na dole... zwija się w kłębek i idzie spać. Akurat dzisiaj to... niewskazane - wyjaśniłem.
Diablica roześmiała się perliście. Po chwili spojrzała na mnie zalotnie i dodała: Akurat ja nagradzam dobry humor jak napiwek... Spojrzała na Wiewiórkę, szukając wzrokiem jej aprobaty. Ta spojrzała na mnie i odparła:
- Kochanie, siedzę na tym stołku nie bez powodu. Warto więc, byś i ty spróbował... oddechu syreny.
Kelnerka uśmiechnęła się, zajęta już szykowaniem drinka. Po chwili przed
Wiewiórką pojawił się kieliszek z płynem o kolorze akwamaryny.
Tymczasem Diablica posłała mi pytające spojrzenie spod kobaltowej grzywki.
Skinąłem głową i zbliżyłem się do baru. Zsunąłem stringi i ulokowałem penisa w
otworze. Po chwili poczułem delikatny dotyk dziewczęcych ust.
Wiewióra patrzyła na mnie z miłością. Wiedziała, że odczuwam w tym momencie rozkosz i odczuwała ją razem ze mną, trzymając mnie za rękę i patrząc w oczy. Jej wzrok mówił "Kocham cię. To, co teraz czujesz i wszystkie późniejsze doznania, jakich tu doświadczysz, to mój prezent dla ciebie. To rozkosz, która różni się od tej, którą ja sama Ci daję. Chciałabym być dla Ciebie zarówno
wysoka, jak i niska, pulchna i szczuplutka, umięśniona i mięciutka. Ale mam tylko własne ciało, które jest unikalne i moje i... niezdolne, by zależnie od nastroju przybrać taki, czy inny kształt. Dlatego tutaj jesteśmy. Tutaj doświadczysz, kochany, wszystkich tych kobiet, którymi ja nie mogę być. Doświadczysz rozkoszy, jakich ja, pojedynczo, nie jestem w stanie Ci dać. To jest wyraz mojej miłości do Ciebie, zaufania i oddania, gdyż wiem, że analogicznie Ty mi dziś dasz nacieszyć się tymi wszystkimi mężczyznami, nim wrócimy do domu i znów będziemy kochać się we dwoje, by następnie, wtuleni w siebie mocno, zasnąć".
Diablica wysunęła się spod baru.
Wyczuła, że na finał jest nastawiona Wiewiórka.
- Chodź tutaj, kochanie. Chcę ten pocałunek poczuć w sobie.
Stanąłem na jej plecami, zamoczyłem palec w jej drinku, następnie krople z palca zostały zlizane przez jej język. Robiąc to, patrzyła mi w oczy w wyczekiwaniu. Po chwili wsunąłem się w jej tyłeczek. Westchnęła. Moje dłonie objęły jej piersi, które wypięła, wygięta w łuk. Odchyliła głowę w tył. Przytrzymałem ją za włosy. Powolne z początku ruchy zyskały na tempie. Oczy Wiewiórki
stopniowo zasnuły się mgłą. Ciało powoli zaczęło dygotać, po czym jej palce wpiły się we mnie z całej siły. Inaczej spadłaby ze stołka, falując w rytm przeżywanej rozkoszy. Kobaltowłosa patrzyła z uznaniem i lekką zazdrością na widok naszego seksu i orgazmu.
Wiewiórka powoli otworzyła oczy.
- Oooch... Ty też?
- Też.
- Mrrrr - wtuliła się we mnie i pocałowała mnie w usta. Przez chwilę tak trwaliśmy, gdy z drugiego końca sali dobiegł nas urywany ni to śmiech, ni jęk... Widać w loży któraś z koleżanek dała drugiej wyjątkowo silną rozkosz.
Wiewiórka sięgnęła po drinka i dopiła go do końca.
- Chodź, to dopiero początek zabawy - rzekła i zeskoczywszy ze stołka wzięła
mnie za rękę, ciągnąc w głąb najbliższego mrocznego korytarza.
Odprowadził nas rozbawiony wzrok ciemnych oczu spod kobaltowej grzywki.